lista | następny |
Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie", nr 6
29 lipca 2014
Piękno tkwi w szczególe
Found footage polega na wykorzystywaniu istniejących materiałów audiowizualnych i tworzeniu z nich nowych obrazów. Girardet i Müller zajmują się tą techniką od lat. Twórczość duetu jest prezentowana podczas 14. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty. Rozmowa z Christophem Girardetem i Matthiasem Müllerem bohaterami festiwalowej retrospektywy. Marta Rosół: Pracujecie razem od piętnastu lat. Możecie jeszcze na siebie patrzeć? Czy macie energię, by działać w duecie? Matthias Müller: To staje się łatwiejsze z każdym dniem. Christoph Girardet: To jego odpowiedź! Wytrzymujemy ze sobą dlatego, że każdy z nas ma swoje życie, robi coś na własną rękę. To jest właśnie przepisna sukces – nie robimy wszystkiego razem. Musimy za sobą zatęsknić. M.M.: – Daj spokój. Z każdym rokiem pewność i zaufanie się wzmacniają. Możemy czerpać o wiele więcej radości ze wspólnego tworzenia niż dawniej. Piętnaście lat temu to była próba, która przerodziła się w coś trwałego i owocnego. Robicie też indywidualne projekty? M.M.: – Christoph ma swoją drogę artystyczną, regularnie produkuje. Moje indywidualne projekty nie są dla mnie tak ważne. Swoją energię poświęcam na przekazywanie wiedzy innym i wspólną pracę. Jak tworzy się filmy bez kamery, aktorów, scenografii? Ch.G.: – Duże znaczenie ma nasze podejście. W dzisiejszych czasach produkuje się dużo filmów. I dobrze, niech powstają. Dla mnie najważniejsze jest zrozumienie, o czym są te filmy, jakie emocje w nas wywołują. To nie jest tylko analizowanie, to specyficzny język porozumiewania. M.M.: – Analizowanie i zbieranie materiału to pierwsze kroki. W następnych musimy przetransformować te obrazy w zupełnie coś innego. Może to nie tylko film z nową interpretacją, ale pewien rodzaj sztuki krytycznej? Ch.G.: – Oczywiście, że tak. Z jednej strony może to być krytyka nad zastanym systemem produkcji. Jednak z drugiej strony jest to również poszanowanie tych obrazów. W ten sposób oddajemy im cześć. M.M.: – Chodzi o zdefiniowanie piękna w nich tkwiącego. A piękno tkwi w szczegółach. Nie interesuje więc Was fabuła? M.M.: – Skupiamy się bardziej na wyimku sceny, nie obchodzi nas, co było przedtem, a co potem. Czasami jest to jedno ujęcie wyciągnięte z filmu trwającego dziewięćdziesiąt minut albo nawet fragment ujęcia. Ch.G.: – I w nim może nas interesować przedmiot, kolor, jakaś emocja. W naszym ostatnim filmie trudno jest rozpoznać oryginalne źródło obrazu. M.M.: – I nie jest ono istotne. W „Cut” chodziło o przemianę materiału w nową, mam nadzieję, że poetycką i stawiającą wyzwanie kompozycję. M.M.: – Zanim zaczęliśmy współpracować, nie tworzyliśmy found footage. Pracowaliśmy z obrazami wykreowanymi przez siebie. Ch.G.: – Chcieliśmy też, aby nasze found footage było inne. Bawimy się kompozycją, łączeniem obrazów, muzyką. Po kilku filmach zrealizowanych tą techniką w stu procentach poczuliśmy, że potrzebujemy stworzyć coś razem, od podstaw. Dzięki temu nie ma rutyny. M.M.: – Ale nawet te filmy, które robimy sami, nie mają scenariuszy. Pozostawiamy sobie dużo wolnej przestrzeni w tworzeniu filmów. To musi być dynamiczne, nieprzewidywalne. To istota naszej współpracy. Ch.G.: – „Mirror” miało scenariusz, który kompletnie nie wyszedł. Scenariusz zakłada jakiś porządek, a my chcieliśmy, aby obraz otwierał przed nami nowe drogi, aby w ten sposób się rozwijał. M.M.: – Dotyczy to wszystkich naszych filmów. Nie traktujemy obrazów jako przedmiotów, chcemy, żeby były naszymi artystycznymi partnerami. One muszą do ciebie przemawiać. W jednym z wywiadów Matthias powiedział, że melodramat jest najlepszy do found footage. M.M.: – Myślę, że w tym, co robimy, jest coś schizofrenicznego. Z jednej strony jest to praca analityczna, krytyczna, a z drugiej wykorzystujemy moc obrazu, która oddziałuje na człowieka. Nasza praca jest naładowana emocjami jak melodramat. Ch.G.: – To balansowanie między zdystansowaniem do obrazu a uwodzeniem obrazem. Melodramat jest tandetną produkcją, a ja chcę się tej tandety pozbyć. M.M.: – Melodramat oferuje zbyt dużo, wszystko jest przerysowane. To jak zaproszenie, by zabrać coś dla siebie. Ch.G.: – Tak, był przecież wykorzystywany politycznie. M.M.: – Dzisiaj widać jego oddziaływanie w wielu filmach. On wyznaczył role, sposób narracji, budowę. M.M.: – Mam nadzieję, że nasza praca jest na tyle wielopoziomowa, a publiczność na tyle zróżnicowana, że każdy wyciągnie z filmów coś ciekawego. Found footage można czytać na wiele sposobów. Ch.G.: – Nie martwimy się sprzedażą, to duża swoboda. Kiedy robię film, jestem swoją własną publicznością. Obraz musi coś zakomunikować i zachwycić. M.M.: – W found footage jest coś zagadkowego, dużo decyzji podejmujemy intuicyjnie. Ch.G.: – Przeprowadzamy najpierw proces intelektualny, ale i tak, z czasem, okazuje się, że intuicja jest najlepszym doradcą. Nie wiem, jak zakończy się nasza praca, i to jest najlepsze. Inaczej umarłbym z nudów. Rozmawiała Marta Rosół |
Moje NH
Strona archiwalna 14. edycji (2014 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec / sierpień 2014
Szukaj
filmu / reżysera
|