poprzedni | lista | następny |
Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie", nr 1
24 lipca 2014
Ewa Szabłowska: Na dobrą sztukę nie ma przepisu
- Chodzi o to, by umieć pokazać bohatera tak, żebyśmy dowiedzieli się czegoś nowego nie tylko o nim, ale też o sobie - mówi Ewa Szabłowska, kuratorka Międzynarodowego Konkursu Filmów o Sztuce Kuba Armata: Jakie jest kryterium selekcji do Międzynarodowego Konkursu Filmów o Sztuce? Ewa Szabłowska: Szukam filmów, które opowiedziane są w oryginalny sposób. Tych, które nie tylko coś pokazują, lecz także interpretują, oddają pogląd autora, jego relację z artystą lub zjawiskiem. Czasem intryguje mnie film czysto dokumentalny, nakręcony z perspektywy przysłowiowej muchy na ścianie. Kiedy indziej taki na granicy fikcji, używający tylko niektórych strategii dokumentalnych, a czasem film, o którym sam twórca mówi, że jest projektem artystycznym. Które festiwale filmowe są dla Pani jako selekcjonerki najważniejsze? - Kluczowy jest festiwal w Rotterdamie. Również Berlinale, zwłaszcza sekcje Forum i Forum Expanded. Bardzo ciekawe obrazy pokazywane są w Kopenhadze na CPH.DOX, a z kolei Hot Docs, będący największym kanadyjskim festiwalem dokumentów, stanowi prawdziwą skarbnicę filmów muzycznych. Czy jest jakaś forma filmowa, która sprawdza się najlepiej do opowiedzenia o sztuce? - Nie ma uniwersalnego przepisu. Wszystko zależy od inwencji i talentu reżysera. Chodzi o to, by umieć pokazać bohatera tak, żebyśmy dowiedzieli się czegoś nowego nie tylko o nim, ale też o sobie. Choćby Florian Habicht w filmie o Pulp portretuje muzyków, ale też ich fanów. Mówi coś uniwersalnego o znaczeniu muzyki w codzienności, budowaniu tożsamości zbiorowej, potrzebie identyfikacji z gwiazdami. Jak z tej perspektywy prezentują się polskie filmy w konkursie? - „15 stron świata”, debiut pełnometrażowy Zuzanny Solakiewicz, jest świetnym przykładem, jak w kreatywny sposób można przełożyć świat dźwięków na obraz, nie tracąc z oczu swojego bohatera, Eugeniusza Rudnika - kompozytora ze Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia. Z kolei „Książę” Karola Radziszewskiego to projekt, który nie jest ani filmem, ani spektaklem, lecz rodzajem „performance’u dokamerowego”, prześwietlającego skomplikowane relacje między Jerzym Grotowskim a aktorami Teatru Laboratorium. W obu przypadkach forma, odbiegająca od tradycyjnej dokumentalnej narracji, kreuje warstwy znaczeń i pozwala zobaczyć klasykę w innym, świeżym świetle. Rozmawiał Kuba Armata |
Moje NH
Strona archiwalna 14. edycji (2014 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec / sierpień 2014
Szukaj
filmu / reżysera
|