|
Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie", nr 11
03 sie 2014
O zaskoczeniach i rozczarowaniach, tegorocznym konkursie i przyszłorocznej edycji Nowych Horyzontów opowiada Roman Gutek.
Rozmowa z Romanem Gutkiem dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty.
03 sierpnia 14
– Wszystko, co spotkało nas w Tanzanii, było darem – mówi Noaz Deshe, zwycięzca Międzynarodowego Konkursu Nowe Horyzonty i zdobywca Nagrody Publiczności.
Rozmowa z Noazem Deshem reżyserem „Białego cienia”.
więcej
Marta Rosół: Temat filmu jest trudny i rzadko poruszany. Niewielu ludzi słyszy o prześladowaniu albinosów. Dlaczego go podjąłeś?
Noaz Deshe: Kiedy tworzysz muzykę lub malujesz obraz, nie pytasz się o to, skąd przychodzi pomysł. On po prostu się pojawia. Podobnie jest z filmem. Najpierw rodzi się w głowie, a później manifestuje na ekranie. Byłem zaproszony do Tanzanii, by prowadzić warsztaty filmowe dla dzieci. Chciałem poznać kraj, do którego jadę. Tak odkryłem historię albinosów, całą noc czytałem na ten temat. Poszedłem spać, a rano zobaczyłem film.
Kręciłeś film w Tanzanii, obcym dla siebie miejscu.
– Musisz negocjować z miejscem, w którym kręcisz film, ono naprawdę może zaoferować wiele rzeczy, sprawiających, że film będzie wyjątkowy. Kiedy już zaczęliśmy zdjęcia, wszystko poszło gładko. Pracowaliśmy z ludźmi, którzy dawali nam całą swoją energię. Wszystko, co spotkało nas w Tanzanii, było darem. Mieszkańcy nam pomagali, bo czuli, że należy przedstawić tę historię. Nie mieliśmy ograniczeń. To, co było pokazane w filmie, to tylko część rzeczywistości. Gorsze rzeczy dzieją się w Mozambiku, Ugandzie czy Kenii.
„Biały cień” poruszył widzów. Wielu wychodziło z pytaniem, jak się zachować wobec przemocy i okrucieństwa.
– Okrucieństwo widzimy na każdym kroku. Chcieliśmy, żeby widz nie był za daleko historii, żeby towarzyszył głównemu bohaterowi i dzielił jego doświadczenia. Ta historia jest zwierciadłem.
Opowiada nie tylko o prześladowaniu albinosów?
– Nie. Chciałem pokazać postać w określonej sytuacji. Polowanie na człowieka może odbywać się na wielu płaszczyznach, a przemoc ma nieograniczone formy. Jeśli widz stał się częścią historii Aliasa, to o to chodziło. To dowód na możliwość komunikacji bez względu na kolor skóry, wyznanie czy inne różnice.
Jak znaleźliście niesamowitego Hamisiego Baziliego, odtwórcę głównej roli?
– W Tanzanii mieliśmy warsztaty z dziećmi dotyczące ich marzeń. Hamisi przygotował piosenkę, która nas zachwyciła. Był gotowy, by opowiedzieć swoją historię, czekał na nas, a my prawie się spóźniliśmy. Byliśmy tylko technicznym aspektem, który pozwolił opowiedzieć jego historię.
Film z jednej strony pokazuje rzeczywistość, z drugiej ukazuje myśli Aliasa i robi to bardzo poetycko.
– „Biały cień” to odpowiedź na bohatera. Wszystko jest częścią rzeczywistości, nawet jego myśli, uczucia.
Rozmawiała Marta Rosół
03 sierpnia 14
Rozmowa z Christianem Jeune’em selekcjonerem i Head of Film Office festiwalu w Cannes.
więcej
Kuba Armata: Praca w jury Międzynarodowego Konkursu Nowe Horyzonty to dla Pana nowość?
Christian Jeune: Byłem w jury wielu festiwali. Postrzegam to w kategoriach przyjemności, a nie pracy. We Wrocławiu trafiłem na świetną grupę jurorów – pięć bardzo zróżnicowanych osobowości. Naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Poza tym mieliśmy do zobaczenia raptem dwa filmy dziennie, więc to naprawdę nie była ciężka praca.
Mieliście jakieś kryteria, którymi kierowaliście się w swojej pracy?
– Nie chcieliśmy niczego zakładać. Zawsze chodzi o wrażenie, jakie film wywrze. Ostatecznie wszystko sprowadza się do dwóch kategorii – albo się podoba, albo nie. Potem konfrontuje się swoje opinie z kolegami z jury. Ktoś może mieć kompletnie odmienne zdanie na ten sam temat.
Dużo było dyskusji?
– Całkiem sporo. Niektóre filmy prowokowały do dyskusji bardziej, inne trochę mniej. Jednak nawet kiedy się ze sobą nie zgadzaliśmy, były to bardzo wartościowe rozmowy.
Co sądzi Pan o poziomie tegorocznego konkursu?
– Był dość wysoki i generalnie jestem zadowolony z tego, co widziałem. Większość konkursowych filmów naprawdę mi się jednak podobała. A te pozostałe? Były OK.
Nagrodziliście film „Biały cień” Noaza Deshe.
– Był naszym zdecydowanym faworytem. To surowy film, ale przy tym niezwykle poruszający. Okazało się, że każdy z jurorów po projekcji czuje się podobnie – jakby dostał obuchem w głowę. Deshe mówi co prawda o problemach uniwersalnych, takich jak brak tolerancji i niesprawiedliwość, ale ukazuje je w bardzo specyficznym kontekście. Film zrobił na nas duże wrażenie na poziomie fabularnym. Nie można też zapomnieć o znakomitej grze aktorskiej.
Co stanowiło łącznik konkursowych filmów?
– Wiele z nich przedstawiało bohaterów, którzy są zagubieni w rzeczywistości. Czują się samotni i niespełnieni, nieustannie poszukują własnego miejsca.
A jak wypadły polskie tytuły?
– Były bardzo różne. „Huba” to radykalne, ale przy tym hipnotyczne i interesujące kino. „Wołanie” odebrałem jako rodzaj filmowej podróży, zarówno dla ekranowych bohaterów, jak i publiczności. „Jak całkowicie zniknąć” miało z tych trzech tytułów najbardziej klasyczną strukturę.
Rozmawiał Kuba Armata
03 sierpnia 14
Rozmowa z Johanem Oettingerem jurorem Konkursu Polskich Filmów Krótkometrażowych.
więcej
Marta Rosół: Byłeś jedynym reżyserem w jury. Oceniałeś filmy w inny sposób?
Johan Oettinger: Zdecydowanie tak, była duża różnica. Claudette Godfrey i Olaf Möller byli skoncentrowani na liczbach, nazwiskach, przypisywaniu kategorii. Może to dziwne podejście, bo sam jestem reżyserem, ale dla mnie nie ma znaczenia, kto tworzy filmy. Po prostu zaczynam oglądać i wchodzę w filmowy świat.
Czy decyzja była prosta?
– Jeśli chodzi o pierwszą nagrodę, byliśmy jednomyślni. Z pozostałymi było już trudniej.
„Gdzie ja” Arjuna Talwara zdobyło pierwszą nagrodę. Czym się wyróżnił wśród tak wielu propozycji?
– Po prostu jest piękny, narracja zdyscyplinowana, a główna postać niezwykle ciekawa. Ten film można oglądać non stop, przywraca on wiarę w ludzi.
Dwa wygrane filmy – „Gdzie ja” i „Habitat” – są bardzo podobne i mają tego samego reżysera. Współtwórcą „Habitat” jest także Olivier Krüger.
– Zastanawialiśmy się, czy przyznać nagrodę filmom tego samego twórcy. Nie mogliśmy postąpić inaczej. „Gdzie ja” było pewniakiem, a „Habitat” równie doskonały.
Wśród wygranych znalazła się także animacja Tomasza Siwińskiego „Niebieski pokój”.
– „Niebieski pokój” ma niesamowitą budowę. Zaczyna się bardzo spokojnie, aż za bardzo. W pewnym momencie mamy tego dość i nagle następuje zwrot. Ten film z każdą minutą dostarcza coraz to nowych wrażeń. Oczywiście nie można zapominać o technice!
Tomasz Siwiński uczył się u Jerzego Kuci, stąd ten warsztat.
– Polska szkoła animacji ma niesamowite tradycje. Wydaje się, że Siwiński je kontynuuje. Animacja z gliny na szkle to mistrzowska technika. Budzi mój podziw. Wiem, ile pracy kosztuje zrobienie takiego filmu.
Rozmawiała Marta Rosół
03 sierpnia 14
Po raz piąty jesienią poznawać będziemy Wszystkie Stany Kina. American Film Festival zaczyna się w Kinie Nowe Horyzonty 21 października.
Rozmowa z Urszulą Śniegowską dyrektorką artystyczną AFF.
więcej
Patryk Tomiczek: Czy festiwalowi udaje się przełamać utożsamianie kinematografii amerykańskiej wyłącznie z Hollywood?
Urszula Śniegowska: Powiększa się świadomość jego różnorodności. Tych kilkadziesiąt tytułów obecnych w programie AFF poszerza horyzonty i pokazuje widzom, jak duży jest rozdźwięk między wielkimi blockbusterami, powstającymi choćby na bazie Marvela, a kinem autorskim w rodzaju filmów braci Zellner.
Czy kino Ameryki zmieniło się przez tych pięć lat?
– Trudno mi spojrzeć na nie z dystansu, bo jestem w nim całkowicie zanurzona. To trochę jak z dorastającym dzieckiem, którego rozwój rejestruje dopiero widząca je raz na pół roku ciocia: „Dziecko, jak ty ładnie wyrosłeś”. Łatwiej przemiany w kinie amerykańskim zaobserwować publiczności. Dostrzegam za to bogactwo tej kinematografii i odkrywam setki reżyserów, którzy próbują wytrwać w realizacji kina autorskiego.
Do kogo trafi Indie Star Award?
– Na razie opracowaliśmy krótką listę złożoną z pięciu nazwisk, które typujemy do tegorocznej nagrody. Mogę ujawnić, że jest duże prawdopodobieństwo, iż laur zdobędzie kobieta.
Ciekawie dzieje się ostatnio w telewizji, w której powstają znakomite seriale. Zamierzasz się otworzyć na produkcję telewizyjną?
– Już dwa lata temu pokazywaliśmy „Girls”, które udowadniały, jak serial z doskonałym scenariuszem może w naturalistyczny sposób odbrązawiać zwyczajne, codzienne życie. W tym roku we współpracy z Sundance Channel i ale kino+ pokażemy kolejne nowości, których tytułów na razie nie mogę ujawnić. Mogę tylko zdradzić, że jeden z nich jest tematycznie związany z „Kumiko” Davida Zellnera.
Które z Twoich ostatnich odkryć zobaczymy w październiku?
– Nie jestem miłośniczką komedii, ale bardzo podobał mi się film Marthy Stephens i Aarona Katza „Land Ho!”. Znakomity jest dokument „Bronx Obama” o sobowtórze prezydenta USA, który odtwarza jego przemówienia, zarabiając w ten sposób na życie. W programie znajdą się także „Creep” w reżyserii Patricka Brice’a, z Markiem Duplassem w roli głównej, oraz „The Mend” Johna Magary’ego.
A bohater retrospektywy?
– Orson Welles. U nas znany jest głównie z „Obywatela Kane’a”, a przecież także inne jego dokonania zasługują na uwagę. Przez retrospektywę chcemy przybliżyć jego reżyserski dorobek.
Rozmawiał Patryk Tomiczek
03 sierpnia 14
Repertuar Kina Nowe Horyzonty w dużym stopniu składa się z bieżącej oferty krajowych dystrybutorów, jednak o jego wyjątkowości przesądzają wydarzenia specjalne. Teraz ich też nie zabraknie.
więcej
We wrześniu rozpocznie się Social Art – Wrocław społecznie zaangażowany (26-28 września), którego celem jest zwrócenie uwagi przez sztukę na problemy społeczne. Od 1 do 5 października potrwa 10. Międzynarodowy Festiwal Opowiadania poświęcony promocji ambitnej literatury. 7 października powróci do KNH Avant Art Festival prezentujący dokonania z dziedziny teatru, kina, sztuk wizualnych skoncentrowanych wokół muzyki. Trzy dni później startuje Dolnośląski Festiwal Architektury (10-17 października). Od 4 listopada przez trzy dni będziemy uczestniczyć w polsko-norweskim projekcie Eklektik Session, którego ideą jest prezentacja „międzynarodowych kolaboracji oraz bogactwa muzycznego Wrocławia”. Nie zabraknie spotkań z kinem naszego sąsiada podczas corocznego Tygodnia Filmu Niemieckiego (14-20 listopada). W listopadzie wrócą popularne Poranki jazztopadowe dla dzieci (15-16 listopada) – emisjom kultowych polskich animacji towarzyszy wykonywana na żywo muzyka jazzowa. Tak jak w latach ubiegłych odbędzie się wrocławska odsłona Festiwalu Filmowego Pięć Smaków, w programie najlepsze produkcje azjatyckie ostatniego sezonu (21-27 listopada). Do dyskusji inspirować będą wydarzenia przygotowane na MIASTOmovie: WRO (28-30 listopada), którego centralnym tematem jest kondycja polskich miast. Szczegóły na stronie Kina Nowe Horyzonty: kinonh.pl.
Patryk Tomiczek
03 sierpnia 14
– Społeczeństwo ma uczyć, jak być człowiekiem – mówi Anna Odell, laureatka Międzynarodowego Konkursu Filmy o Sztuce
Rozmowa z Anną Odell, reżyserką „Zjazdu absolwentów”.
więcej
Natalia Kaniak: Dlaczego zdecydowałaś się zagrać siebie w filmie?
Anna Odell: Dużo rozmawiałam o projekcie z ekipą. Podczas castingu aktorzy opowiadali o szkolnych doświadczeniach. Dzięki temu stworzyliśmy coś prawdziwego, nieopartego na fikcyjnym scenariuszu z wymyślonymi postaciami. Nie mam zaplecza filmowego i chciałam zrealizować „Zjazd absolwentów” po swojemu. Jako performerka gram ciałem i uznałam, że nie będę robiła w tym przypadku wyjątku. Nie wiedziałam, że stanę się główną postacią, chciałam być jedynie spustem, który uwolni lawinę sytuacji, a najważniejsi będą moi byli znajomi z klasy.
Poczułaś ulgę po finale projektu?
– Nie, bo nie miała to być terapia. Nie rozpoczęłabym filmu, gdybym nie czuła się wolna od negatywnych emocji. Okrutne wydarzenia, o których mówię, ukształtowały mnie na równi z pięknymi chwilami. Jestem na innym etapie życia i nie szukam już niczyjej akceptacji. Interesowało mnie, jak grupa ludzi powraca do tematu z przeszłości i jak społeczeństwo traktuje niektóre tematy jako tabu.
Czy znajomi z klasy zobaczyli „Zjazd absolwentów”?
– Po skończeniu pierwszej części zrobiłam wywiady z większością z nich. Ale później odezwało się tylko kilku. Nie wiem, czy wszyscy zobaczyli film, ale mam nadzieję, że tak.
Uważasz, że dzieci są bardziej okrutne od dorosłych?
– Dręczenie niestety jest równie częste wśród dorosłych, którzy potrafią być bardziej wyrachowani niż dzieci. Najbardziej zastanawia mnie fakt, że w społeczeństwie nie edukuje się liderów. To oni powinni wiedzieć, że silniejsi, którzy dręczą, mają wpływ na to, jak odbiera się słabszych. Nauczyciele powinni pokazywać na własnym przykładzie, że wyższa pozycja w hierarchii zobowiązuje do bardziej odpowiedzialnego zachowania.
Czy Twoje projekty w Szwecji są uznawane za prowokacyjne?
– Tak. Po projekcie „Kobieta nieznana”, podczas którego dałam się zatrzymać w szpitalu psychiatrycznym, mnóstwo ludzi wykrzykiwało hasła o tym, że moje działania nie są żadną sztuką. Większość z nich nie widziała ani jednej mojej pracy, a część wyrobiła sobie opinie, czytając nagłówki. Dowiedziałam się również, że zarząd szpitala był na mnie potwornie wściekły. Ale nie chcę narzekać, jest masa ludzi, którzy mi pomagają i rozumieją to, co robię.
Rozmawiała Natalia Kaniak
03 sierpnia 14
Rozmowa z Zacharym Heinzerlingiem, jurorem Międzynarodowego Konkursu Filmów o Sztuce.
więcej
Magdalena Felis: „Zjazd absolwentów”, najlepszy film tegorocznego Międzynarodowego Konkursu Filmów o Sztuce, to przykład sztuki totalnej – artystka Anna Odell w tym eksperymencie filmowym wraca do czasów, kiedy była prześladowana w szkole, w przewrotny sposób mści się na swoich oprawcach. Czy byliście zgodni?
Zachary Heinzerling: Werdykt był jednogłośny. Zazwyczaj boję się eksperymentów artystycznych w kinie. Język performance’u często nie przekłada się na żywioł kina. Nie wystarcza, żeby wypełnić nim 90 minut. Ale „Zjazd absolwentów” pochłania uwagę od początku do ostatniej minuty. W jakiś nieoczywisty sposób sprawia, że wszyscy w kinie zaczynają się zastanawiać, czy byli katami, czy ofiarami. Odell mówi też coś ważnego na temat struktur władzy i przemocy – jak to się dzieje, że jedni ludzie przyłączają się do grupy oprawców, a inni zostają z niej wyrzuceni i stają się obiektem przemocy. Istota przemocy jest najważniejszym tematem „Zjazdu absolwentów”, dlatego w równym stopniu jak o opresji w szkole Odell opowiada o faszyzmie.
O momencie, kiedy rodzi się zło.
– Właśnie.
Wyróżniony film „15 stron świata” Zuzanny Solakiewicz to z kolei próba dotknięcia istoty muzyki, zrozumienia tego najbardziej tajemniczego kodu – reżyserka zabiera nas do świata alternatywnej muzyki Eugeniusza Rudnika związanego z fenomenalnym Studiem Eksperymentalnym Polskiego Radia. Za co jury doceniło ten film?
– To był jeden z moich najmocniejszych typów – podziwiam sposób, w jaki reżyserka zmierzyła się w filmie z czymś, co jest wyłącznie słyszalne. Doceniliśmy kontekst, który daje nam film, chociażby pokazując styl pracy Rudnika, ale też to, że jest w tym filmie przestrzeń dla muzyki. Często w podobnych muzycznych dokumentach ten balans jest zakłócony. „15 stron świata” znajduje doskonały obrazowy ekwiwalent dla tej dziwnej, fascynującej muzyki. A jednocześnie mówi coś ważnego o życiu, religii, duchowości.
Rozmawiała Magdalena Felis
03 sierpnia 14
Rozmowa z Izabellą Gustowską, jurorką Konkursu Europejskich Filmów Krótkometrażowych.
więcej
Łukasz Jakubowski: Dlaczego zwyciężył „O.T.” Markusa Scherera?
Izabella Gustowska: To krótki, zaledwie czterominutowy dialog człowieka z naturą. Prosty kadr, piękna ośnieżona góra, wszystko się dzieje w relacji między bohaterem a obrazem. Twórca dążył do takiej pełni, przekazał ideę w sposób oszczędny i sugestywny, dzięki czemu uzyskał efekt uniwersalności, udowodnił, że prostym językiem można powiedzieć bardzo wiele.
Czy twórcy konkursowych filmów poruszali podobne problemy? Można odnaleźć jakąś spójną linię tematyczną?
– O takiej zbieżności mogłabym mówić w przypadku filmów długometrażowych, które widziałam na festiwalu. Natomiast krótkie metraże europejskie cechowała różnorodność, zarówno tematyczna, jak i technologiczna – od analogowej do zaawansowanej techniki komputerowej. W konkursie brały udział animacje, dokumenty, wielu reżyserów mieszało gatunki. Niektórych twórców zajmowały problemy struktury obrazu, ale nic poza tym.
Jurorzy Konkursu Europejskich Filmów Krótkometrażowych byli jednogłośni?
– O drugie i trzecie miejsce toczył się bój. Wybór nie jest kompromisem, bo zbiegły się w nim nasze opinie. Drugą nagrodę przyznaliśmy Laurze Mulvey, Faysalowi Abdullahowi i Markowi Lewisowi – twórcom dokumentu „23 sierpnia 2008”, prywatnej historii opowiedzianej w formie wywiadu – kamera koncentruje się na człowieku. Ciekawe, jak można przyciągnąć uwagę widza, używając tak oszczędnych środków, nagroda jest w zasadzie dla audio.
A trzeci nagrodzony film „Wantee. Przyjaźń dziadka z Kurtem Schwittersem” Laure Prouvost?
– Hipnotyczny asamblaż malarstwa, rzeźby, poezji. Nie ma w nim logiki rozwijanej akcji, narracja jest zaburzona. Sporo tu ironii, absurdu, ale też radości.
Poproszę o kilka słów pocieszenia dla twórców, którym nie udało się wygrać.
– Żal mi zawsze drugiego rzędu, tych, którzy byli bardzo blisko nagrody, jak Anouk de Clercq i jej „Coś”. Moją uwagę zwrócił również „Demontable” Douwe Dijkstra, „Model Village” Hayoun Kwon oraz „Czy to jest prawdziwa miłość? Oczywiście, że nie!” Floriana Krepčika.
Rozmawiał Łukasz Jakubowski
03 sierpnia 14
– Pan nie jest detektywem Erwinem – jęknęła blondynka.
więcej
– A kim jestem?
– Pan jest Bruno Dumontem!
– No, nareszcie! – Detektyw zdjął silikonową maskę. Blondynka miała rację, to Bruno Dumont. – Jeszcze jedna łyżeczka i musiałbym ściągać to niby przypadkiem. Planowałem zahaczyć twarzą o kok szanownej pani.
– I znowu byłby krzywy.
Widzowie nie wierzyli oczom i uszom. Szczypali się w dłonie, dawali sobie nawzajem pobudzające plaskacze. Tymczasem na ekranie ostatnia, czternasta łyżeczka, tym razem animowana, odezwała się tymi słowy:
– Dzień dobry. Wzięli państwo udział w zdjęciach do nowohoryzontowego filmu kryminalnego. W sali kinowej umieściliśmy czternaście kamer. Na przykład w koku. Reżyserią zajął się stojący przed państwem Bruno Dumont. – Rozległy się brawa. – Ja już będę zmykać, resztę wyjaśni Bruno. Do widzenia. – Łyżeczka zamieniła się w UFO i odleciała w kierunku Jowisza.
Bruno Dumont podszedł do trupa. – Oczywiście nie było żadnego morderstwa. To kukła, podgrzewana baterią do temperatury 36,6 stopnia Celsjusza. Jej projektantem jest obecny na festiwalu Janusz Król. Materiał filmowy zarejestrowany przez ukryte kamery zostanie przeze mnie zmontowany i zaprezentowany na kolejnym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym T-Mobile Nowe Horyzonty, liczę na udział w Międzynarodowym Konkursie Filmów o Sztuce. Dziękuję za wspólną pracę. We foyer czeka na państwa producent filmu Roman Gutek oraz drobny poczęstunek.
– A co ze strzałem? – dociekał krytyk filmowy.
– Rudzielec to aktor, strzelałem ślepakami, a do okularów doczepiona była przezroczysta dla nieuzbrojonego oka nitka. O projekcie wiedziała również wolontariuszka. Ostatnie ujęcie z filmu o łyżeczce zostało podmienione. Proszę o wyrozumiałość – zwrócił się do reżysera.
– Wspaniale! – wyrwał się reżyser.
Jak nietrudno się domyślić, zachwytom, podziękowaniom i gratulacjom nie było końca. Skromny bankiet zamienił się w imprezę, jakiej Arsenał nie widział, blondynka z kucharzem żyli długo i szczęśliwie, a krytyk filmowy i reżyser zrobili razem w ciągu dekady czternaście filmów.
Koniec.
Łukasz Jakubowski
|
|
Moje NH
Strona archiwalna 14. edycji (2014 rok)
|